czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział 4

Po tygodniu wybuchowej atmosfery, jaka panowała w całej szkole, wszystko zdawało się pozornie wracać do normy. Uczniowie powoli przyzwyczajali się do zmian jakie zaszły, w zamku panował względny spokój.
Harry zaczął dogadywać się z nowymi kolegami, Ron nie mówił nic oprócz pogróżek w kierunku Ślizgonów a Ginny została serdeczną przyjaciółką niejakiej Melody Frovenhauer, krukonki z 6 roku pochodzącej ze Szkocji.
Jedyną osobą która milczała jak grób, gdy ktokolwiek zapytał o jej współlokatorki była Hermiona. Nie miała ochoty o tym rozmawiać, w jej przekonaniu nie działo się nic o czym warto by wspominać przyjaciołom.
- Harry, pamiętasz że musimy omówić całą taktykę z resztą drużyny? - zwrócił się do przyjaciela Ron, rozglądając się po Pokoju Wspólnym. Zebrał się w nim prawie cały Gryffindor, w końcu był piątkowy wieczór.
- Tak, jasne. Jutro się tym zajmiemy - odparł obojętnie Potter. W tej chwili było to dla niego najmniej ważne, bardziej liczyło się to, gdzie się podziała Ginny i Hermiona. Ostatnio nie mógł nigdzie złapać żadnej z nich.
- Pamiętaj o zaklęciach - burknął urażony Ron, widząc że chłopak wyraźnie nie jest zainteresowany rozmową.
- Faktycznie, zupełnie zapomniałem - pomyślał z roztargnieniem Harry, kiwając powoli głową.
Jako kapitan był zobowiązany do rzucenia kilkunastu zaklęć przygotowanych przez dyrektora. Miały one na celu zabezpieczenie sekretów wszystkich drużyn, aby żaden uczeń nie mógł zdradzić niczego swoim przyjaciołom z innego domu.
Cały nabór był przeprowadzany w dość napiętej atmosferze, każdy dom musiał wystawić co najmniej trzech zawodnikówdo drużyny każdego z reszty domów. Mimo to, reprezentacja Gryffindoru pozostała niezwykle silna - wszyscy którzy dostali się do drużyny, to przyjaciele Harry'ego bądź innego członka drużyny.
Wszyscy, z jednym wyjątkiem.
Jako potencjalnego członka drużyny, Ślizgoni wystawili Malfoya, Zabiniego i Crabba, którego też Harry wybrał. Wydawał się on najmniejszym złem.
Na szczęście oicjalny skład drużyny był w porządku: Harry jako kapitan i szukający, Crabb razem z Katie Bell i Heidi Macavon z Hufflepfuffu na pozycji ścigających, Jason Samuels z Ravenclawu i George Weasley jako pałkarze i Ron jako obrońca. Ginny, Dean i Cormac zostali na ławce rezerwowych, w razie "nieszczęśliwych wypadków'' jakie mogły przytrafić się każdemu z zawodników. Bo kto powiedział że George przypadkiem nie trafi tłuczkiem w Vincenta?
- Dobranoc Ron - mruknął młody Potter i ruszył do swojego dormitorium.
- Dobranoc Harry. - Weasley również wstał i zrezygnowany poszedł do lochów.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Podczas gdy cała szkoła wrzała na temat pierwszego treningu na nowych zasadach, tylko jedna Gryfonka siedziała sama w najdalszym zakątku biblioteki, licząc na odrobinę spokoju.
Tak właśnie miała zamiar spędzić całe niedzielne popołudnie - sama, w swoim własnym świecie.
Niestety, zdążyła przeczytać jednynie dwie książki, zanim ktoś postanowił jej przerwać.
- Hermiono! Gdzieś ty była, wszyscy cię szukali - rudowłosa dziewczyna stanęła naprzeciw siedzącej na zimnym marmurze przyjaciółki.
- Siedziałam tutaj. Wiesz że nie lubię czytać w tłocznych miejscach. - Szatynka podniosła się z posadzki i otrzepała szatę, po czym odłożyła książki na stojący obok niej regał.
- Czemu nikomu nie powiedziałaś gdzie idziesz? - dopytywała zmartwiona Ginny.
Ostatnio Hermiona dziwnie się zachowywała, znikała gdzieś tuż po skończonych zajęciach i pojawiała się dopiero na nich, z nikim nie rozmawiała..
- A po co? Co mogło by mi się tu stać?
- Nic, ale... Nawet gdy zapytałam Lavender czy wie gdzie jesteś, to wydawała się jakaś dziwna... Udawała że nie wie o co chodzi.
- Przepraszam cię Ginny, ale muszę biec na szlaban do profesor McGonagall. Do zobaczenia później - po tych słowach natychmiast minęła rudowłosą.
- Hermiona! - zawołała za nią i złapała ją za rękaw szaty - Wszystko w porządku?
- Tak - odparła panna Granger, wymuszając uśmiech na twarzy - Po prostu się śpieszę.
I pobiegła. Nawet się nie odwróciła, po prostu zniknęła za najbliższym zakrętem, zostawiając zaniepokojoną przyjaciółkę samą.
Hermiona nie przemyślała tego, iż Ginny wie że jej szlaban zaczynał się dopiero o 18, a dopiero dochodziła 17.
*
- Coś jest nie tak, mówię ci - Ginny szła za Harrym, próbując mu przemówić do rozumu.
- Przestań Ginny. Hermiona to duża dziewczynka, potrafi o siebie zadbać. Poza tym, to jej wybór że się do nas nie odzywa. Mogła wyjaśnić całą sytuację a nie się obrażać. Przejdzie jej - Harry odwrócił się i spojrzał rudowłosej w oczy, chcąc ją tym samym uspokoić.
- Tak myślisz?
- Wiem to. Musimy znaleźć Rona, nie przyszedł na obiad.
To wystarczyło aby odsunąć nieprzyjemne myśli od młodej Weasley. W końcu Harry wie co mówi, poza tym jest przyjacielem Hermiony i gdyby faktycznie coś było nie w porządku, to by to zauważył.

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~**~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Po skończonym szlabanie, wykończona Hermiona skierowała się do swojego pokoju. Przez skórę czuła co tam zastanie - zupełnie nic. Trzy dziewczyny które nawet na nią nie spojrzą, a z którymi będzie musiała dzielić ten pokój przez najbliższy czas.
Niby wszystko jest w porządku, nie wyzywają jej, nie ubliżają... Traktują ją zupełnie jak powietrze. Tylko Lavender od czasu do czasu rzuca jej ukradkowe spojrzenie, które z początku przypominało współczucie i szczery żal, tak z czasem, po morderczym wzroku Pansy zamieniło się w suchą obojętność.
Hermiona otworzyła drzwi do pokoju i opadła na swoje łóżko. Pozostałe dziewczyny już spały, w końcu dochodziła północ.
Dziś, wyjątkowo jej szlaban zaczął się o 20:30 - McGonnagal musiała pomóc dyrektorowi w jakiejś sprawie dotyczącej Ministra.
Zanim dziewczyna się zdążyła sie głębiej zastanowić nad przyczyną przełożenia szlabanu, zasnęła.
 
     Młoda Gryfonka, pół-świadomie obróciła się na drugi bok, przyjemnie się przeciągając. Powoli wybudzała się z kojącego snu, zdając sobie sprawę że dopiero teraz tak naprawdę doceniła jak cudownie miękkie i przyjemne jest jej łóżko.
W pokoju panowała grobowa cisza, po omacku wyczuła sznur rozsuwający otaczające jej kotary. Gdy tylko za niego pociągnęła, mimowolnie się skrzywiła, to promienie słońca nieprzyjemnie drażniły jej oczy.
Zaraz.
Słońce!
Dziewczyna poderwała sie z łóżka, nagle zupełnie rozbudzona i sięgnęła w stronę swojej szafki nocnej; zwykle stał tam jej magiczny budzik, jednak teraz niczego na niej nie znalazła.
Hermiona podbiegła do okna i z przerażeniem stwierdziła że słońce jest już dość wysoko. W tempie ekspresu wpadła do łazienki i umyła zęby, w tym samym czasie różdżką wyjmując z szafy szaty.
Zgarniając po drodze spakowaną torbę, wybiegła w stronę Pokoju Wspólnego i zamarła, widząc duży, rzeźbiony zegar który wisiał nad kominkiem.
Była 10:50.
Przespała całą pierwszą godzinę eliksirów i 45 minut zielarstwa. Już po niej.
Była w katastrofalnie gigantycznych tarapatach, Snape postara się żeby cały Gryffindor boleśnie odczuł jej nieobecność.
   Szatynka biegła ile sił w nogach to szklarni numer 2, gdzie mieli zajęcia razem z Puchonami.
- Dzień.. do-bry, pani.. Profesor. Prze-przepraszam za spóźnienie - wydyszała, cała czerwona na twarzy, gdy jak burza wpadła do pomieszczenia. Serce biło jej jak szalone ze zdenerwowania - to był pierwszy raz w całym jej życiu gdy spóźniła się na lekcję.
- Nic się nie stało, moja droga. Pan Potter przekazał mi że byłaś u pani Pomfrey. Już wszystko w porządku? - zapytała nauczycielka, a gdy Hermiona zdołała pokiwać głową, wskazała jej miejsce między Ginny a Hanną Abbott - Usiądź i pomóż koleżankom zasadzić Kłaposkrzeczki.
Zdezorientowana dziewczyna posłusznie usiadła i założyła rękawiczki ochronne.
- Hermiono, ja.. - zaczęła Ginny, lecz panna Granger uciszyła ją machnięciem dłoni.
- Zaspałam. - rzuciła i zajęła się nasionami.
Pod koniec lekcji Hermionie udało się złapać kilkusekundowy kontakt wzrokowy z Lavender.
Dziewczyna patrzyła na nią bez żadnych uczuć na twarzy, zupełnie jakby patrzyła na powietrze, po czym po prostu odwróciła głowę w przeciwną stronę.
Szatynka westchnęła ciężko i zaczęła zdejmować rękawice, podobnie jak reszta uczniów.
Postanowiła zrezygnować z pytania Lavender czemu jej nie obudziły. I tak niczego by sie nie dowiedziała..
- Hermiono, musimy porozmawiać. - Ginny złapała przyjaciółkę gdy tylko znaleźli się poza szklarnią. Niemal od razu dołączył do niej Harry.
- Tak? - zapytałam spokojnie.
- Słuchaj... Wiesz że ja i Gin nie mielibyśmy nic przeciwko gdybyś ty i Ron...
- Ja i Ron co. - gwałtownie przerwała czarnowłosemu.
- No wiesz... Jego też od rana nie ma - chłopak z zakłopotaniem podrapał się po głowie - Myśleliśmy że wy tak razem...
- Nie żebyśmy mieli coś przeciwko - wtrąciła Ginny.
- Ostatni raz widziałam Rona wczoraj na kolacji - powiedziała po chwili Hermiona, dokładnie analizując to czego się dowiedziała.
- I co? Rozmawiałaś z nim - dopytywała się Ruda.
- Nie, gdy wchodziłam do Wielkiej Sali, on z niej wybiegał mrucząc coś niezrozumiale pod nosem.
- Nie zauważyłaś że on ciągle gdzieś znika? Dwa dni temu wyszedł w połowie treningu! To nie w jego stylu. - Harry sam wydawał sie zaskoczony tym co mówi. Doskonale wiedział jak ważny dla Rona jest Quidditch i za nic w świecie nie opuściłby chociaż minuty treningu.
- Ostatnio... Ostatnio gdy z Zabinim przechodziliśmy po pokojach, też go nie było, a dochodziła 21.. Myślałam że to sprawka Malfoya. - Hermiona dopiero teraz skojarzyła że w słowach jej przyjaciół jest jakiś sens.
- Fred i George nic nie wiedzą, a na pewno by powiedzieli - westchnęła zrezygnowana Ginny.
- Może powinniśmy go poszukać? - zaproponowała Hermiona, na co Potter jedynie pokręcił głową.
- Za pół godziny zaczynają się zajęcia z McGonnagal. Nie możemy na nie nie iść, zwłaszcza ty Hermiono.
- Harry ma rację. - Ginny zerknęła na przyjaciółkę. - Jeżeli do obiadu się nie zjawi, zaczniemy go szukać.

*

Hermiona siedziała niespokojnie na lekcji transmutacji. Martwiła się o Rona. Nie mogła zrozumieć, czemu zniknął nic nikomu nie mówiąc. Przecież mógł zostawić chociaż krótki liścik. A skoro już o nich mowa…
Przed Hermioną wylądował złożony kawałek pergaminu. Rozejrzała się po klasie. Nauczycielka pisała coś na tablicy, więc miała szansę przeczytać liścik bez zbytniego narażania się.
Powoli rozłożyła pergamin i spostrzegła kształtne pismo.

                    Gdzieście Wieprzleja zgubili? Jakoś tak nudno w klasie bez niego...
                                                                            D.M.

Odwróciła się, by posłać Malfoy'owi mordercze spojrzenie, jednak ten, tylko wygiął usta w drwiącym uśmieszku. Hermiona szybko pochwyciła pióro i zaczęła skrobać odpowiedź.

   Nie powinno cię to obchodzić, Malfoy. A skoro tak jest, to czy my o czymś nie wiemy?
                                                       Stęskniłeś się za Ronem?

                                                                             H.G.

Hermiona już miała odesłać liścik, gdy nagle nauczycielka zbliżyła się do jej ławki. Dziewczyna szybko wepchnęła krateczkę pod swoje notatki. Na szczęście, kobieta nie zwróciła na to uwagi, sądząc najwyraźniej, że Hermiona szuka jakiejś informacji w swoich gryzmołach.
Dziewczyna wreszcie odesłała liścik i zaczęła przepisywać zagadnienia z tablicy. Po chwili na jej ławce zmaterializowała się karteczka. Ugh... Miała ochotę przekląć czymś paskudnym tego Ślizgona.

                    Nie mogę zaprzeczyć, że brakuje mi Weasley'a. Nie ma się z kogo pośmiać.
                                                                                     D.M.

Na szczęście, tuż po przeczytaniu przez dziewczynę liściku zabrzmiał dzwonek, po którym Gryfonka zwinnym ruchem zsunęła notatki i książki do torby, podniosła się z miejsca i wyleciała z sali. Gdy przy wyjściu zobaczyła Malfoy'a - od razu go zaatakowała.
-Co Cię tak nagle Ron zainteresował? I wogóle to skąd wiesz, że zniknął? Może jest chory? - zapytała bez ogródek.
-Gdyby był chory to bym to wiedział, kretynko. Może ktoś go porwał? Może się gdzieś schował?
-Chyba tylko po to, by się nie zarazić Merlin wie czym od zapchlonej fretki –odpyskowała Gryfonka, jednak zaniepokoiła ją ta uwaga na temat porwania.
-Nie pozwalaj sobie, szlamo.
-Bo co? - zapytała, hardo patrząc mu w oczy.
-Hermiono, chodź. Nie warto. - Ginny, która nie wiadomo skąd się wzięła, próbowała odciągnąć przyjaciółkę.
-Poszukajcie w szafie - zaproponował Draco.
-O patrz, jaki pomocny się zrobił! Dlaczego akurat szafa? Gwałcisz go w tej szafie, czy co? - zadrwiła Ginny. W Draconie aż się zagotowało.
-Weasley, opanuj się. Zmiataj stąd - warknął Blaise, podchodząc do nich.
- Zabini, ty też? Myślałam, że nie zniżysz sę do poziomu tej fretki. No, ale czego mogłam się spodziewać… Już naprawdę mam was dość - stwierdziła Ginny i pociągnęła Hermionę w stronę sali zaklęć.
Dwie kolejne lekcje minęły spokojnie. Obeszło się bez docinek ze strony Ślizgonów. Po OPCM dziewczyny udały się na obiad. Gdy doszły do Wielkiej Sali stanęły jak wryte.
*
-Ronaldzie! Po raz ostatni cię pytam. Gdzie. Do. Cholery. Byłeś?! – Hermiona miała już dość. Albo Ron udawał głupiego, albo… No właśnie. Albo co?
-Mówiłem ci już. To nie takie ważne… - Hermiona na te słowa spojrzała błagalnie na przyjaciółkę, a jej wzrok mówił, że jeśli ta nic nie zrobi to go zamorduje.
-Ron, ale my tylko chcemy się dowiedzieć co się z tobą dzieje – zaczęła Ginn. – Mogłeś chociaż jakiś liścik zostawić!
-No okay… Następnym razem coś napiszę – obiecał Ron.
-Następnym.. Następnym razem?  To będzie jeszcze więcej takich twoich ‘wypadów’? – zapytał zdziwiony Harry, włączając się do rozmowy.
-Och, wy nic nie rozumiecie – stwierdził z wyrzutem Ron wstając od stołu i wychodząc z Wielkiej Sali.
-To nam wytłumacz! – krzyknął za nim Potter, jednak chłopak albo tego nie usłyszał, albo to zignorował.
-Co się z nim dzieje?
-Nie mam pojęcia… - odpowiedziały chórem dziewczyny.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

W pokoju 314 Hermiona nie mogła znaleźć sobie miejsca. Była sama, bo jej współlokatorki były jeszcze na obiedzie. Cały czas męczyła ją sprawa Rona. Gdzie on znikał? Czemu nie chciał powiedzieć? No i została jeszcze sprawa Malfoy’a. O co mu chodziło z tym porwaniem? Może to był zwykły żart, a może jakaś niezdrowa aluzja? Po półgodzinie takich rozmyślań, dziewczyna stwierdziła, że nie warto martwić się na zapas. Skoro Ron znikał, to Dumbledore na pewno musiał coś wiedzieć. Prawda…?
Nagle do pokoju wparowały Pansy z Astorią.
- Astorio, co powiesz na imprezę dziś wieczorem? - Pansy usiadła na swoim łóżku i pociągnęła koleżankę za sobą.
- Z wielką chęcią moja droga. Tylko gdzie? - Greengrass zrobiła smutną minę. Gryfonka z podziwem obserwowała ich entuzjazm do tej pantomimy, naprawdę, dziewczyny miały talent.
- Może w naszym pokoju? Nikt na pewno nie ma nic przeciwko, Lav się ucieszy - zaproponowała po chwili Pansy.
- Nie ma mowy! - zawołała Hermiona, zrywając się z łóżka.
- Świetny pomysł! - ucieszyła się młodsza dziewczyna.
- Nie pozwalam na żadną imprezę! - szatynka była coraz bardziej zdenerowana.
Nagle Pansy spojrzała wprost na nią, przeszywając ją swoimi czarnymi oczami.
- Tak. Dziś wieczorem będzie impreza - powiedziała.
Niby nie było to nic takiego, lecz Hermiona była bardziej niż pewna, że zabrzmiało to jak groźba.

********************************************************************************

Jest i 4 :D
Specjalne podziękowania lecą do najlepszej bety na świecie - Lusi Nox. Jej pomoc przy pisaniu tego rozdziału była wprost nieoceniona, bez niej na pewno by nie powstał.
Powoli się rozkręcamy :)

 Pamiętajcie !
                                                       CZYTAM = KOMENTUJĘ

To bardzo ważne dla wszystkich autorek, zresztą same wiecie :)

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Rozdział 3

- Dumbledore kazał mi przychodzić do McGonnagall codziennie po zajęciach, przez miesiąc. - powiedziała zrezygnowanym tonem Gryfonka, podążając za swoimi przyjaciółmi do Pokoju Wspólnego.
- To nie tak źle. Zawsze mógł ci się trafić szlaban u Snape'a. - Harry próbował ją pocieszyć, podczas gdy Ron zawzięcie nawijał o treningu Quidditcha.
- Dokłanie. W ogóle słyszeliście czy wyjaśniło się co odwaliło Malfoyowi? - Ginny zerknęła na Hermionę, jakby licząc że przyjaciółka powie jej jakiego zaklęcia na nim użyła.
- Ja nic nie zrobiłam - prychnęła szatynka - Nie zniżyłabym się do tego poziomu.
- Hermiono... Wiesz, to tak wyglądało - Harry dość niepewnie na nią spojrzał, jakby sam nie wiedział czy przyjaciółka faktycznie nie zemściła się na Malfoyu za te wszystkie szlamy rzucane pod jej adresem.
- Ty chyba żartujesz - Hermiona zatrzymała się gwałtownie, nie mogąc uwierzyć w to co słyszy - Naprawdę sądzicie że rzuciłam urok na Malfoya?!
- Wiesz... - Ginny utkwiła speszone spojrzenie w swoich butach.
Nikt nie odważył się odezwać, nawet Ron zamilkł. To wystarczyło.
- Nie wierzę że naprawdę wierzycie w te plotki - syknęła wściekła i urażona szatynka, po czym odwróciła się na pięcie i pomaszerowała prosto do swojego pokoju.
Nic w tej chwili nie mogło sprawić by poczuła się choćby odrobinę lepiej.
Jej przyjaciele w nią zwątpili, zarobiła szlaban już w pierwszym dniu szkoły, a w jej pokoju mieszkają najgłupsze i najbardziej rozpuszczone dziewczyny jakie chodziły po tej ziemi.
Czy ten dzień mógł być jeszcze gorszy?

 *~*~*~*~*~**~*~**~*~*~*~*~**~*~*~*~**~*~*~*~*~*~*~*~**~*~*~*~**~*~*~*~*~**~*

Gdy Hermiona dotarła do dormitorium, szybko przekonała się, że owszem, mógł.
- Patrzcie, nasza szlamcia wróciła! - pisnęła Astoria z udawanym uśmiechem.
- Olej ją - przed Hermioną nagle wyrosła Lavender, ciągnąca ją w głąb pokoju - Gdzie byłaś?
- W Pokoju Życzeń. Dużo osób stwierdziło, że to dużo lepsze wyjście - dziewczyna wzruszyła ramionami i usiadła na swoim łóżku.
- Trzeba było zostać - Lav spojrzała na nią jakby z wyrzutem - Spałam tu dzisiaj sama, bo Astoria spała u siostry, a Pansy u Draco.. - ostatnia część zdania ledwo przeszła jej przez gardło.
- Przykro mi - Gryfonka sięgnęła do swojego kufra, wciąż nie rozpakowanego.
- No ja myślę - parsknęła Brown i rzuciła się na swoje łóżko, za co szatynka dziękowała Merlinowi.
- Szlamciu, kochanie, czy byłabyś tak kochana i wyniosłabyś się stąd? - Astoria stanęła niedaleko jej łóżka, patrząc na nią z nienawiścią - Nie chcę się czymś zarazić, tak jak biedny Draco.
- Greengrass, idiotko, nie odzywaj się do niej. - do pokoju wkroczyła Pansy, patrząc na wszystkim z wyższością.
- Ale ta szlama zaraziła Draco...
- Milcz Greengrass. Nie chcę o tym słyszeć, jasne? A ta szlama nie zostanie tu zbyt długo, więc możesz się już uspokoić. - Pansy spojrzała na koleżankę z obojętnością wymalowaną na twarzy, po czym odwróciła się w stronę Lavender.
- A ty, Brown, lepiej jeszcze raz przemyśl z kim masz zamiar trzymać. - lodowaty ton Parkinson przyprawił Hermionę o gęsią skórkę, mimo to zignorowała całe zamieszanie i spokojnie wyjmowała kolejne szaty z kufra.
Nie miała zamiaru dać się sprowokować, nie pozwoli wyprowadzić się z równowagi komuś takiemu jak Pansy Parkinson. Jest Gryfonką, waleczną lwicą, żaden oślizgły wężyk nigdy nie wzbudzi w niej strachu.
Nie minęła godzina, gdy do dormitorium nr 314 tanecznym krokiem weszła Luna.
- Hej Hermiono - rzuciła swoim melodyjnym głosem - Masz ochotę iść ze mną popatrzeć na Kierbomaki?
Pogardliwy śmiech Ślizgonek rozbrzmiał w pokoju, lecz Luna nawet nie zwróciła na nie uwagi.
- Pewnie. Tylko muszę zdążyć wrócić na wieczorny obchód. - szatynka z ulgą wstała i podążyła za przyjaciółką.

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

- Granger - Zabini skinął na dziewczynę, mierząc ją oziębłym spojrzeniem.
- Zabini - Hermiona starała się trzymać nerwy na wodzy. W końcu to tylko obchód, Zabini jest Prefektem i nie może nic kombinować.
Ruszyliw kierunku skrzydła męskiego, Blaise zaglądał do pokoi i sprawdzał obecność w pokojach, podając Hermionie nazwiska obecnych i ewentualnych brakujących uczniów, które ta musiała odchaczać na pergaminie.
- Macmillan obecny, Malfoy obecny, Weasley... nieobecny. - dyktował obojętnie, gdy doszli znów do początku korytarza.
 Hermiona ścisnęła mocniej pergamin i zerknęła mu przez ramię do pokoju.
Malfoy popijał coś z kieliszka, podobnie jak Macmillan, natomiast Rona rzeczywiście nigdzie nie było.
Problem w tym, że ustalili razem z resztą iż dzisiejszą noc spędzą u siebie, każdy w pokoju.
- Gdzie jest Ron - drobna dziewczyna przepchnęła się obok Zabiniego i stanęła przed Malfoyem.
- A co mnie to obchodzi, szlamo? Wynoś się stąd - syknął chłopak, odstawiając kieliszek i podnosząc się z obitej zielonym atłasem kanapy.
- Pytam po raz ostatni, gdzie on jest? - Hermiona próbowała zapanować nad swoim oddechem.
- Wynocha, szlamo. Nie masz prawa zanieczyszczać tu powietrza swoją brudną obecnością, rozumiesz? - nienawiść i jad w głosie blondyna były niemal namacalne.
- Draco - do rozmowy wtrącił sie Blaise - Wyluzuj, stary.
- Zamknij się, Blaise. - warknął chłopak - Ta szlama rzuciła na mnie jakiś urok, który będzie schodził jeszcze przynajmniej dwa tygodnie.
- Granger, wyjdź stąd - rozkazał Zabini, stając za nią.
- Nie wyjdę dopóki nie dowiem się co te dwie kanalie zrobiły z Ronem! - oburzyła się dziewczyna, przekonana że to sprawka Malfoya i jego kumpla.
- Słuchaj, ty parszywa szlamo.. - Draco zrobił się czerwony na twarzy, nagłym ruchem wyjmując różdżkę i celując nią w Hermionę - Mam gdzieś twojego chłoptasia, rozumiesz? Jest tak samo brudny jak ty. Gdyby zniknął, światu wyszłoby to na dobre.
Hermiona nie wytrzymała. Z szybkością błyskawicy wyciągnęła swoją różdżkę i wycelowała w blondyna. Nie chodziło nawet o nią, gdyby tylko ją obraził, nic by ją to nie obchodziło. Ale nie pozwoli obrażać swoich przyjaciół.
- Granger, Malfoy! - wrzasnął Zabini, wchodząc między nich - Jesteście Prefektami Naczelnymi, do cholery! Macmillan, ty tępu durniu, zabierz Malfoyowi tą cholerną różdżkę!
W następnej chwili, Hermiona została wypchnięta z pokoju a Zabini zatrzasnął za nimi drzwi.
Bez słowa ruszyli dalej.
W pokojach dziewcząt panował względny spokój, a gdy dotarli do ostatniej już sypialni, Blaise odebrał dziewczynie pergamin i skierował się na górę, prawdopodobnie żeby przekazać go Snape'owi.
Hermiona powlokła się do swojego dormitorium, dopiero teraz zdając sobie sprawę jak bardzo jest zmęczona. Marzyła o tym żeby przyłożyć głowę do poduszki i zasnąć.
Gdy tylko przeszła przez próg, od razu poczuła że coś jest nie tak.
Jej przyjściu towarzyszyła grobowa cisza, mimo że trzy dziewczyny siedzące na łóżku Pansy zaciekle o czymś dyskutowały, słyszała to z daleka. Teraz żadna nie odezwała się nawet słowem, nikt na nią nawet nie spojrzał. Żadnych docinków ze strony Greengrass, żadnych plotek Lavender.. Zupełnie... Zupełnie jakby nie istniała.
Z gulą w gardle Hermiona weszła do łazienki. Kiedy tylko przekręciła zamek w drzwiach, znów usłyszała dobiegające z pokoju rozmowy.

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~


Witam po bardzo długiej przerwie :) Dzisiejszy rozdział to rozgrzewka, nie pisałam... właściwie gdzieś od ostatniego postu tutaj. Nie jestem z tego zbyt dumna, ale w dużej mierze nie zależało to ode mnie.
                                          PRZECZYTAŁEM=KOMENTARZ
S.B.J.