wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 2

Pierwsza noc w Hogwarcie okazała się męcząca ale spokojna, a dyrektor był wyraźnie zadowolony brakiem zgłoszeń do Pani Pomfrey. To był dobry znak.
- Po śniadaniu mamy transmutację, może najpierw porozmawiamy z McGonagall? - zaproponował Harry, siadając między Ronem a Hermioną.
- Wiecie co... Nie sądze żeby to coś dało - Ginny patrzyła zrezygnowanym wzrokiem na siedzących naprzeciwko niej przyjaciół - Zastanówcie się. Nawet jeżeli McGonagall nas poprze, nawet jeżeli Dumbledore nas poprze, to jednak Ministerstwo zarządziło takie zmiany.
- Ginny ma rację - wtrąciła Hermiona - To Minister musi zmienić decyzję i odwołać ten bzdurny regulamin. Inaczej nic z tego.
- Miona, nie wiem jak ty, ale ja prędzej utopię Malfoya w jeziorze niż z nim zamieszkam - stwierdził Ron, rzucając nienawistne spojrzenia w stronę stołu Ślizgonów.
- Stary, wywalą cię - Harry wydawał się być najbardziej zadowolony z całej ich czwórki - Wiecie, w sumie nie jest tak źle.
- Łatwo ci mówić- prychnął rudowłosy chłopak - Ty mieszkasz z jakimiś kujonami z Ravenclawu.
- Daj spokój Ron. Ty też dasz radę, nie dawaj Malfoyowi tej satysfakcji że cię wykurzy z pokoju.
- Ale to jest Malfoy! On..
- On ci nic nie zrobi w szkole. Nie pod okiem Dumbledore'a - uspokajała go Hermiona - Ja mam zamiar dzisiaj wrócić do pokoju i chociaż spróbować przeżyć.
- Bierz z niej przykład - Ginny natychmiast poparła przyjaciółkę - Ja mam w pokoju tylko Cho i jakieś dwie kretynki które nawijają ciągle o Krumie.
- Wolałbym to niż tego gada i jego kompanię. Jakim cudem mam w pokoju aż trzech ślizgonów?!
- Nie wiem, Ron. Ale spójrz na to z tej strony - masz w pokoju Zabiniego, który jest prefektem, i na pewno będzie pilnował porządku. W poprzednim roku chyba też nim był i skoro się sprawdził, to będzie spokój. - Granger miała już dość matkowania i uspokajania swoich przyjaciół. Czemu to ona musi zawsze ich uświadamiać o tak oczywistych rzeczach? Przecież to Hogwart, nie Azkaban. Jakby nie patrzeć bycie Prefektem to odpowiedzialne zadanie, i gdyby Zabini pozwolił na łamanie regulaminu w jego własnym dormitorium, i to przez Prefekta Naczelnego, najpewniej zostałby zawieszony.
- Miona ma rację. Poza tym, musisz mi pomóc przeprowadzić rekrutację do drużyny - Harry próbował zmienić temat.
- Właśnie! Jeszcze ta drużyna! Ślizgoni w naszych szeregach.. Godryku, koniec świata - marudził Weasley.
- Ginny, nie wiem jak ty, ale ja już się najadłam - Hermiona gwałtownie wstała, czując że jeszcze chwila słuchania tych skarg a sama wybuchnie. Jak zwykle nikt się nie liczył z tym że ona może też nie jest zachwycona nowymi koleżankami, ale ona wszystkich musiała pocieszać.
- Ja też - rudowłosa poszła w ślady przyjaciółki i obie szybko opuściły Wielką Salę.
- Miona, jesteś pewna że dasz sobie radę ? - upewniła sie ruda, odprowadzając przyjaciółkę pod klasę.
- Jasne. Co może pójść nie tak? - starsza Gryfonka siliła się na uśmiech.
- W sumie... Mam teraz Wróżbiarstwo. Widzimy się na obiedzie?
- Oczywiście. O ile wcześniej nie wyląduję na oddziale psychiatrycznym w Św. Mungu.
- Wierzę w ciebie - zaśmiała się rudowłosa i po chwili zniknęła na korytarzu.
Hermiona usiadła na chłodnej posadzce i oparła się o kamienną ścianę, w duchu modląc się aby Profesor McGonagall zjawiła się jak najszybciej.
Niestety po kilkunastu minutach jej nadzieja szybko zniknęła, zastąpiona niechęcią do nieproszonego przybysza.
- Granger - Zabini skinął jej głową, przelotnie na nią zerkając.
- Od kiedy rozmawiasz ze szlamami? - pysknęła, ignorując pokojowe nastawienie chłopaka.
- Od kiedy będę musiał z nimi patrolować korytarze - Zabini uśmiechnął się do niej krzywo i usiadł naprzeciwko niej - A ty co, śpisz pod salą żeby się przypadkiem nie spóźnić? - zakpił.
- Oczywiście że tak. A teraz z łaski swojej idź poszukać swojego nadętego kumpla i daj mi spokój.
- Granger, ale ty wiesz że my musimy się dogadać, nie? Miałem dzisiaj cholernie przyjemną pogadankę ze Snapem na ten temat.
- Nie obchodzi mnie to. Możemy się po prostu ignorować? Naprawdę nie odczuwam potrzeby zawierania znajomości z takim Ślizgonem jak ty.
- Vice versa, szl... Granger.
Hermiona wywróciła teatralnie oczami i wbiła wzrok w ścianę przed sobą. Zdecydowanie bardziej wolałaby porozmawiać z nią niż Zabinim, który dzięki Godrykowi dał sobie spokój z nawiązywaniem kontaktu.
Po kilkunastu niekończących się minutach, na korytarzu zrobiło się pełno. Gdy tylko na horyzoncie pojawili się jacyś Ślizgoni, Zabini wstał i nawet nie patrząc na Hermionę, podszedł do nich. Dziewczyna ze złością stwierdziła że Zabini na brak przyjaciół narzekać nie może, w przeciwieństwie do niej samej. Nie lubiła zawierać nowych znajomości, a stosunki z innymi uczniami ograniczała do przyjacielskiego "Hej" i wymiany kilku zdań. Dzięki temu nie miała zbyt wielu wrogów, ale przyjaciół również jej to nie przysparzało.
Po chwili na korytarzu pojawiła się Profesor McGonagall, a Harry'ego i Rona wciąż nie było nigdzie widać.
Gryfonka weszła do sali i zajęła trzy pierwsze miejsca na przeciwko biurka pani Profesor.
- Granger, wynocha stąd - warknął ktoś nagle, stając obok niej.
- Spadaj Malfoy. Ja byłam tu pierwsza.
- Panie Malfoy, proszę natychmiast usiąść i przestać rozmawiać! - zawołała zdenerwowana kobieta.
- Nie mogę, bo ta szla.. - widząc mordercze spojrzenie McGonagall, blondyn natychmiast urwał - ta dziewczynka, zajęła moje miejsce.
- Proszę usiąść obok, panie Malfoy. - poleciła kobieta. Hermiona spojrzała na nią z niedowierzaniem i -natychmiast się podniosła, chcąc zmienić miejsce. Wolałaby stać całe zajęcia niż siedzieć obok Malfoya.
- Panno Granger! Co ja przed chwilą powiedziałam? - starsza kobieta była już widocznie na skraju wytrzymałości.
- Przepraszam pani Profesor, ale ja nie mam zamiaru siedzieć obok Malfoya. - odparła Gryfonka, siląc się na uprzejmy ton.
- Siadaj natychmiast! Albo w tej chwili marsz do dyrektora!
Zrezygnowana i wściekła Hermiona w końcu usiadła obok uśmiechniętego blondyna.
- Co jest, szlamo, czyżbyś bała się zniszczyć sobie opinię u starego Karitasa? - zapytał niemal szeptem.
- Odwal się Malfoy. Nie mam ochoty na twoje prowokacje.
Chłopak zamilkł, po czym odwrócił się do niej bokiem, próbując się skontaktować z siedzącym dwa rzędy dalej Zabinim.
Gdy minęła już ponad połowa czasu dzielącego Hermionę do upragnionej wolności, przed Gryfonką leżała spokojnie mała, czarna jaszczurka, co chwila zmieniająca się w kamień.
Hermiona zerknęła ukradkiem w stronę swojego sąsiada. No tak. Czego innego mogła się spodziewać po takim idiocie? Podczas gdy ona męczyła się żeby prawidłowo przetransmutować kamień, on kombinował jak przeteleportować liścik na drugą ławkę.
Nagle Ślizgon jakby poczuł jej wzrok na sobie, bo odwrócił się w jej stronę i wbił w nią zimne spojrzenie.
- Granger. Ostrzegam cię, że jeśli zarazisz mnie swoją szlamowatością, to mój ojciec... - jego wywód przerwał pisk dochodzący zza jego pleców.
- Draco! Twoja ręka! - krzyknęła przerażona Pansy, podbiegając do niego. Chłopak natychmiast odwrócił się w jej stronę. Dosłownie nie minęła sekunda, rozniósł się jego paniczny wrzask.
- Panie Malfoy! Co się... - McGonagall podniosła na niego swoje surowe spojrzenie, zła że przerwano jej wypełnianie jakiś papierów.
- Zaraziła mnie! Ta szlama mnie zaraziła! Pani patrzy! - chłopak poderwał sie z miejsca i natychmiast podwinął szatę, pokazując obie dłonie porośnięte obrzydliwym, zgniło-zielonym szlamem.
- Panie Malfoy! Proszę się wyrażać! - kobieta zaniepokojona wyglądem ucznia podeszła obejrzeć jego ręce.
- Mój ojciec cię pozwie! - groził, z rozpaczą patrząc jak szlam zaczyna się rozrastać.
- Malfoy, do pielęgniarki, a ty Hermiono - spojrzała na dziewczynę z rozczarowaniem na twarzy - natychmiast do dyrektora.
- Ależ pani profesor, ja nic...
- Dość. Oboje jazda z klasy - kobieta z surową miną wróciła na swoje miejsce, przy okazji machnięciem różdżki otwierając nam drzwi.
- Widzisz, szlamo? Lepiej wynoś się z tej szkoły, zanim ktoś cię wyniesie. W czarnym worku. - chłopak spojrzał na dziewczynę z pogardą wymalowaną na twarzy, po czym zniknął za rogiem. 



*****************************************************************

Dłuuugooo czekaliście, ale jest i 2 rozdział :D
Wiecie, liceum... Strasznie ciężko się przestawić teraz na nowy rytm dnia, mam od groma obowiązków w szkole ( przedstawienia - kółko teatralne, próby ) i lekcji... Nie pisałam nic przez ostatnie 3 tygodnie jak nie lepiej ;// ale stwierdziłam że nie chce zostawiać tego bloga :)
jeżeli ktokolwiek tu jeszcze jest, proszę - zostawcie jakikolwiek komentarz :D
kc :***

piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 1

Po skończonej Ceremonii Przydziału, Hermiona liczyła że przemowa dyrektora nie będzie zbyt długa, bo szczerze mówiąc umierała z głodu. Jej żołądek jedynie ją w tym utwierdzał, co chwila dając o sobie znać w dość prostacki sposób...
- Harry, rozmawiałeś już z McGonagall? - zapytała siedzącego obok Pottera, który wyglądał jakby miał zaraz zasnąć.
- Jeszcze nie. Mam nadzieję że Dumbledore coś o tym powie - burknął niezadowolony chłopak.
Nagle drzwi od Wielkiej Sali się otworzyły. Głowy wszystkich odwróciły się w stronę niespodziewanego gościa, którym okazał się... Korneliusz Knot.
Minister kroczył dumnie w stronę dyrektora który natychmiast wstał.
- Właśnie miałem po ciebie posłać, Korneliuszu - powiedział spokojnym tonem.
- Przepraszam, Albusie. Sprawy w Ministerstwie nieco mnie zatrzymały.
- W takim razie, sądzę że możesz zaczynać - dyrektor wskazał dłonią na mównicę.
Knot zerknął na zebranych w sali uczniów, bo czym z lekkim wahaniem zajął wskazane miejsce.
W Wielkiej Sali zapanowała głucha cisza, wszyscy byli wyraźnie zainteresowani nagłą wizytą Ministra.
- Witajcie. Dziś zamiast zwyczajowej mowy profesora Dumbledore'a, mam zaszczyt przedstawić wam nowy projekt Ministra Edukacji Magicznej, który obejmuje szkołę Magii i Czarodziejstwa do której uczęszczacie. Po wielu skargach, dotyczących skandalicznego zachowania podczas rozgrywających się tu meczów Quidditcha, Rada Ministerstwa postanowiła wprowadzić pewne zmiany, aby zapobiec wybuchającym podczas meczu aktom agresji i przemocy, wykraczającym poza normy gry. Według Ministerstwa, problem leży w odwiecznej rywalizacji między domami i sięga on o wiele dalej niż sam Quidditch. Wielu z obecnych tu nauczycieli potwierdziło nasze obawy, a ja, jako Minister Magii nie mogę dopuścić by takie zachowania miały miejsce w naszej kochanej szkole. Po zeszłorocznym incydencie, kiedy szukający Ravenclawu został pobity przez dwóch pałkarzy Slytherinu, ja oraz Albus uznaliśmy że musimy działać natychmiast. Od tej pory w Hogwarcie zostają wprowadzone zmiany, o których zostali poinformowani Kapitanowie waszych drużyn, a reszta zostanie wam przekazana w waszych Pokojach Wspólnych tuż po kolacji. Proszę aby prefekci wszystkich domów zgłosili się do mnie natychmiast po skończonym posiłku. Reszta uczniów, opuszczając Wielką Salę otrzyma klucze oraz hasło do waszych nowych pokoi. Dziękuję Albusie, to chyba wszystko co miałem przekazać. - Minister ostrożnie zszedł z podestu i zajął miejsce obok dyrektora, który machnięciem ręki sprawił że na stolach pojawiło się jedzenie.
Całą Sala natychmiast rozbrzmiała podniesionymi głosami wszystkich uczniów.
- Co to ma znaczyć?! Pogięło ich? - bulwersował się Ron, nakładając sobie na talerz niebotyczne ilości kurczaka.
- Po co nam nowe klucze? I jakie znowu hasła? - Ginny wyglądała na mocno zszokowaną.
- Uspokójcie się - poprosiła rudowłose rodzeństwo - To na pewno nic strasznego, wiecie że Minister chyba nie działałby na naszą niekorzyść.
- Minister to stary dureń którym manipuluje Rada - wtrącił Harry - zrobi wszystko czego oni chcą.
- Dlatego Dumbledore jest dyrektorem, który wbrew pozorom nie pozwoli żeby stała nam się krzywda.
- Może i tak, ale sam pomysł z mieszanymi drużynami Quidditcha jest zdrowo nienormalny...
- Nieprawda. To jest akurat dobry pomysł - zaoponowała siedząca obok Parvati - Pomyśl tylko, Gryfon w innej drużynie! Sam nam nabije punktów!
- Tylko że to działa w obie strony. Musimy mieć ŚLIZGONA, rozumiesz? - Ron wydawał się oburzony choćby samą wizją takiego meczu.
- Poradzimy sobie z nimi. Znajdziemy kogoś mało wpływowego - Harry starał się nieco uspokoić przyjaciela.
- Nie wiem jak wy, ale ja już nie mam ochoty na jedzenie - westchnęła Hermiona i wstała od stołu - Znajdę Deana i pójdę z nim do Knota, spotkamy się w salonie.
Okazało się że Dean właśnie szedł w jej kierunku, wydawał sie równie mocno zdenerwowany co podekscytowany.
- Idziemy? - zapytał, no co dziewczyna jedynie skinęła głową.
Niestety w tym samym czasie od stołu Slytherinu wstał niejaki Blaise Zabini i Pansy Parkinson, prefekci.
- Dean, pośpieszmy się - Granger delikatnie szturchnęła chłopaka pokazując mu tamtą dwójkę. Zarówno ona jak i Thomas woleli uniknąć tego milutkiego spotkania.
- Witam panno Granger, panie Thomas. - Korneliusz wydawał się cieszyć z tego że oni pierwsi do niego przyszli - Ten pergamin możecie odczytać dopiero na forum Gryffindoru, zrozumiano?
- Tak, panie Ministrze - mruknął Dean i odebrał od niego elegancko zwinięty zwój, zapieczętowany pieczęcią samego Ministerstwa.
- Odsuń się, szla... Granger - Pansy odepchnęła Gryfonkę na bok, w ostatniej chwili przypominając sobie że tuż obok siedzi Minister.
- Nie zwracaj na nią uwagi Miona - mruknął do niej Dean pocieszającym tonem.
- Spokojnie. Nie zwracam - Hermiona zdobyła się na ciepły uśmiech w stronę kolegi po czym ruszyła za nim do Pokoju Wspólnego.
- Hermiono, klucz - przed wejściem do Wielkiej Sali stał Hagrid, trzymając w ręku cały worek kluczy.
- Mam losować? - upewniła się dziewczyna, a gdy pół-olbrzym skinął głową, z lekkim wahaniem wsadziła dłoń do wora po czym wyciągnęła jeden, elegancki kluczyk.
- Pokój 314, lochy, "Precz Szlamom".. - przeczytała łamiącym się głosem - Hagrid, czy to jest żart?
- Przykro mi Hermiona, niestety nie. Dean, teraz ty.
- Pokój 147, piwnica, dwie dolne,środkowe beczki... Co to znaczy?
- Twoje dormitorium jest w Hufflepuffie. - mruknęła Hermiona - Żeby wejść musisz wystukać rytm na tych beczkach.
- W Hufflepuffie?! A twoje niby z tymi gadami?! - zdenerwował się Dean.
- Na to wygląda.
- Minister zwariował... - westchnął cicho Hagrid, patrząc na nich ze zrozumieniem i współczuciem.
- Idziemy do Pokoju Wspólnego, trzeba się dowiedzieć o co tutaj chodzi. - zarządziła Hermiona.

*

- Przestańcie! Cicho bądźcie! - krzyczała Hermiona, próbując zapanować nad zbulwersowanym tłumem.
- Mam mieszkać z tymi Śmierciożercami! Prędzej umrę niż zejdę do tych lochów!
- Ravenclaw?! Nie ma mowy żebym...
- Czy ja wyglądam na idiotę?! Dlaczego Hufflepuff?!
Oszołomieni i wściekli uczniowie nie dali nad sobą zapanować, każdy miał coś do powiedzenia w tej szokującej sprawie.
Nagle harmider przerwał przeszywający na wskroś dźwięk, przypominający pisk na najwyższych częstotliwościach.
- Dziękuję. Jeśli pozwolicie to przeczytamy wam co napisał Minister. - Dean zdecydowanym ruchem złamał pieczęć i rozwinął papier.
- Słuchajcie : Wedle nowej ustawy o "Integracji Domowej", uchwalonej przez Radę Ministerstwa, Ministra Edukacji Magicznej oraz przedstawicieli Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, tj.: Dyrektora Albusa Dumbledore'a, Minervę McGonagall, Severusa Snape'a, Pomonę Sprout i Filiusa Flitwicka, zarządza się następujące zmiany obowiązujące wszystkich uczniów, niezależnie od przynależności do ich domów :
- uczniowie mają obowiązek zaprzestać rywalizacji między domami;
- uczniowie muszą zakwaterować się w nowych pokojach, oraz mieszkać tam przez cały rok szkolny, oraz w przyjazny i pokojowy sposób komunikować się z nowymi lokatorami bez względu na ich przynależność do domów;
- każda tegoroczna szkolna drużyna Quidditcha, musi składać się z przedstawicieli każdego z domów;
- zajęcia odbywać się będą w grupach mieszanych
- ku sprawiedliwości i bezstronności Prefektów poszczególnych domów, ogłasza się nowo wybranych przedstawicieli :
Gryffindor: Harry Potter, Pansy Parkinson
Hufflepuff: Hanna Abbott, Michael Corner
Ravenclaw: Cho Chang, Ernie Macmillan
Slytherin: Blaise Zabini, Hermiona Granger
- Prefekci Naczelni to Hermiona Granger oraz Dracon Malfoy, którzy zobowiązani są pilnować przestrzegania niniejszego regulaminu;
- uczniowie mają absolutny zakaz używania obraźliwych słów oraz określeń w stosunku do siebie nawzajem;
- uczniowie zobowiązani są do budowania przyjaznej i życzliwej atmosfery w szkole;
- uczniom notorycznie łamiącym regulamin grozi wydalenie ze szkoły
Ministerswo pokłada wielkie nadzieje w uczniach, aby z entuzjazmem i radością podporządkowali się do ninejszej ustawy, ponieważ została ona utworzona w trosce o ich dobro i bezpieczeństwo.
Dean umilkł i spojrzał na twarze swoich przyjaciół. Większość była kredowo biała, inni aż poczerwienieli z wściekłości.
- Bezpieczeństwo?! Co jest bezpiecznego w mieszkaniu z mordercami! - wrzasnął ktoś z tłumu, prowokując resztę do własnych refleksji w tym temacie.
- Hermiona, i co teraz? - zapytała zrezygnowana Ginny.
- Wydaje mi się... Wydaje mi się że musimy iść do pokoju...
- Ale ja nie chcę do Krukonów! - jęknęła.
- Ginny, błagam cię. Musiałam się dzisiaj użerać z Malfoyem, pierwszorocznymi którzy chcieli wysadzić pociąg, Ronem który oszalał i chciał zabić Ministra i jeszcze ty? Nie mam dzisiaj siły...
- Ale Miona..
- Ginewro Weasley! W tej chwili się uspokój! Jutro porozmawiam z dyrektorem, zobaczę co da się zrobić. - powiedziała Hermiona zdecydowanym tonem - A teraz idź z resztą dziewczyn którym się trafił Ravenclaw, ja muszę ... Na Merlina, muszę iść do lochów..
- Mionka, muszę im powiedzieć o drużynie... - Harry wyraźnie liczył na pomoc dziewczyny.
- A co ja zrobię? Poza tym, jak na jeden dzień to chyba dość rewelacji. A teraz przepraszam, ale chcę iść się położyć.
Hermiona szybkim krokiem opuściła Pokój Wspólny, zmęczona podróżą i dzisiejszymi wydarzeniami.
Zawahała się dopiero na schodach prowadzących do lochów. Nie miała najmniejszej ochoty tam iść, wolałaby już spać na podłodze w kuchni...
- Ty też? - nagle tuż obok niej pojawiła się Luna.
- Niestety tak. 314, a ty? - Gryfonce szczerze ulżyło gdy zobaczyła uśmiechniętą twarz koleżanki. Nie miała pojęcia kto jeszcze tu trafił, większość jej znajomych właśnie obmyślała plany morderstwa...
- 316. Całkiem blisko.
- Tak.. - mruknęła Hermiona, podchodząc do kamiennej ściany chroniącej wejście.
- Precz Szlamom - powiedziała cicho Gryfonka.
- Nareszcie się czegoś nauczyłaś Granger - tuż zza jej pleców wyszedł Malfoy ze swoim przyjacielem.
- Odwal sie - warknęła, przechodząc przez ścianę.
- Nie ładnie, Granger. Łamiesz regulamin, szlamo. - wytknął jej chłopak po czym minął ją z dumnie uniesioną głową.
- Malfoy! - zawołała za nim z dziwnym uśmiechem na twarzy. Gdy ten raczył się zatrzymać, uśmiechnęła się już otwarcie.
- Minus 5 punktów dla Slytherinu, za obraźliwe określenia w stosunku do innych. Łamiesz regulamin, Malfoy.
- Nie masz prawa - prychnął chłopak.
- Owszem mam. Jestem Prefektem Slytherinu, to po pierwsze, a po drugie jestem Prefekt Naczelną.
- Pożałujesz tego - syknął, po czym natychmiast zniknął jej z oczu.
- Nie drażnij go - rzucił Zabini, przechodząc obok niej - Nie zapominaj że on też jest Naczelnym.
Hermiona zignorowała ciemnoskórego chłopaka i pociągnęła Lunę w stronę dormitoriów.
- Dobranoc - rzuciła Luna wesołym tonem.
- Dobranoc - Hermiona nawet w połowie nie podzielała jej entuzjazmu.
Gryfonka wzięła głęboki wdech, po czym ostrożnie pchnęła drzwi.
- Salazarze, tylko nie ona! - z głębi pokoju dobiegł ją piskliwy głos nowej współlokatorki.
- Twój widok też nie sprawia mi przyjemności, Greengrass - warknęła brązowowłosa.
- Milcz jak do mnie mówisz, szl..Granger. - burknęła niezadowolona brunetka.
Hermiona rozejrzała się po pokoju i dostrzegła swoje rzeczy na jednym z 4 łóżek. To by znaczyło że brakuje jeszcze dwóch dziewczyn - dwie szanse na normalnie spędzony rok.
Gdy młodsza z sióstr Greengrass zniknęła w łazience, a Hermiona zdążyła się rozpakować, drzwi od pokoju ponownie się otworzyły.
- Merlinie, nie mogło być gorzej - pomyślała przerażona.
- Mionka! Jak się cieszę że cię widzę! - Lavender Brown niemal się na nią rzuciła.
Ogólnie Hermiona nie miała nic do Lavender, gdyby nie to że blondynka kilkakrotnie próbowała otruć jej byłego już chłopaka, a ją samą najlepiej zadźgać widelcem.
- We dwie zawsze raźniej - Gryfonka niepewnie się uśmiechnęła.
- Pewnie że tak! Zobaczysz, będziemy się tu super bawić! Podobno Malfoy ma pokój dosłownie kilka drzwi dalej! - ekscytowała się Lavender. No tak. Teraz, gdy jej wielka miłość do Rona osłabła, jej obsesja przeniosła się na Malfoya.
- Cudownie.
- Właśnie wiem! - Brown rzuciła się na swoje łóżko z błogim uśmiechem na twarzy.
- Nie wiesz może kto jeszcze z nami mieszka? - zapytała Hermiona.
- Podobno jakaś Ślizgonka.
- Nie jakaś, ty durna dziewucho - do pokoju wkroczyła najlepsza przyjaciółka Malfoya, Pansy Parkinson - Poza tym, nie mam zamiaru mieszkać z taką idiotką jak ty, Brown. A tym bardziej nie ze szlamą - Pansy spojrzała na Hermionę z czystą nienawiścią w oczach.
- Pansy! - słysząc głos swojej przyjaciółki, Astoria niemal wyfrunęła z łazienki - Już się bałam że zostanę sama z tymi.. tymi..
- Spokojnie, mój ojciec już wysłał sowę do Ministra, tak jak tata Draco...
- Wynocha stąd, Wieprzlej! - uwagę dziewczyn przyciągnęły wrzaski dobiegające z korytarza.
- Odwal się, tleniona fretko! Przez fanaberie najlepszego kumpla twojego ojczulka tutaj jestem! - Ron właśnie darł się na czerwonego z wściekłości Malfoya.
- Zejdź mi z oczu, ty obrzydliwy mieszańcu! - warknął blondyn - Slytherin to szanujący się dom, nie ma tu miejsca dla takich kretynów jak ty i twoja szlamowata dziewczyna!
Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, pięść Weasleya wylądowała na nosie blondyna.
- Draco! - dwa przerażone głosy pisnęły niemal w tej samej sekundzie, w następnej Lavender i Astoria pomagały chłopakowi stanąć na nogi, natomiast Hermiona szybko wyprowadziła chłopaka z miejsca zamieszania.
- Ron, nie możesz tak... - zaczęła Hermiona, lecz chłopak przerwał jej wpół zdania.
- Miona, nie pozwolę żeby taki dupek cię obrażał! - pieklił się rudy - I ja mam z nim dzielić pokój!
- Wiem Ron... Chodźmy, prześpimy się w Pokoju Życzeń, a jutro spróbujemy porozmawiać z Dumbledorem.
Okazało się że nie tylko oni wpadli na ten pomysł. Na siódmym piętrze stało już około 15 osób, w tym Ginny, Harry, Cho i Parvati.
- Milicenta Bulstrode, rozumiesz? - jęknęła zrozpaczona Cho, widząc Hermionę i Rona.
- Parkinson i głupsza Greengrass. Jakby tego było mało, to jeszcze nawiedzona Brown.
- Nie narzekaj Miona, ja mam Malfoya! Malfoya! I tego kretyna, Zabiniego! - Ron był wyraźnie załamany - W dodatku Macmillan..
- Ron, ty już zdążyłeś złamać Malfoyowi nos - skarciła go Gryfonka.
- Cicho. Nikt się nie dowie. Czemu tu stoimy? - zapytał rudowłosy chłopak.
- Nikomu się nie udaje otworzyć pokoju - powiedział Harry, chodząc w te i z powrotem wzdłuż marmurowej ściany.
W końcu udało im się otworzyć drzwi, a w środku znaleźli ogromną salę, wypełnioną eleganckimi łóżkami, niemal identycznymi jak te z ich pokoi. Niektóre miały czerwoną pościel, inne żółtą... Uczeń każdego z domów mógł znaleźć coś dla siebie.
Gdy każdy w końcu znalazł sobie miejsce do spania, Hermiona zaczęła intensywnie myśleć nad dzisiejszym dniem. Jak skończą się te wszystkie zmiany? Czy Dumbledore naprawdę sądził że mieszanie Gryfonów ze Ślizgonami dobrze się skończy? A może to Knott już zupełnie zwariował?
Dziewczyna zasnęła nim odnalazła odpowiedź na choćby jedno pytanie.

*W tym samym czasie, gabinet Profesora Dumbledore'a*

- Albusie, oni się pozabijają! - Minerwa McGonagall od bitej godziny próbowała przemówić do rozsądku swojemu przyjacielowi. Po przejrzeniu listy uczniów i ich pokoi, kobieta szczerze martwiła się czy choćby połowie uczniów uda się przetrwać tę noc.
- Spokojnie, moja droga. Nasi uczniowie są dużo dojrzalsi niż nam się wydaje. - uspokajał ją starzec.
- Ale Albusie, czy ty naprawdę sądzisz że to jest dobry pomysł? - zapytała z powątpiewaniem - Mieszanie ze sobą tak różnych uczniów może się skończyć katastrofą.
- Są tylko dwie opcje - albo uczniowie się przystosują i dadzą sobie radę z tym wyzwaniem... Albo szkoła zostanie zamknięta.
- Jak to zamknięta? O czym ty mówisz?! - zawołała przerażona profesorka.
- Nie mówiłem o tym uczniom... Minister ma zamiar zamknąć tę szkołę. Sądzi że budowanie podziałów społecznych w dzieciach już od najmłodszych lat powoduje kolejne konflikty. Sądzi, że gdyby nie było takich różnic, można by uniknąć wielu nieprzyjemnych rzeczy... Według Korneliusza, nasza szkoła tylko utwierdza dzieci w tym że jedni są lepsi a drudzy gorsi. Wiesz jacy są uczniowie.. Wieczna rywalizacja. Wieczne kłótnie. Powiedz mi szczerze Minerwo, sądzisz że relacje między Slytherinem a Gryffindorem są normalne?
- Ja.. ja... - kobieta zacięła się, wyraźnie nie wiedząc co odpowiedzieć.
- No właśnie. - Dumbledore westchnął głęboko po czym zdjął okulary - Jeżeli nie pokażę Korneliuszowi że się myli, to będzie ostatni rok Hogwartu.


                                                                  ~*~

Rozdział 1 ^^
Po pierwsze, chciałam BARDZO podziękować za tyle miłych komentarzy pod prologiem, nie spodziewałam się tego :) Naprawdę jestem w ogromnym szoku że aż tylu osobom się spodobało i chciało w ogóle zostawić komentarz :3
Ten rozdział pisało mi się wyjątkowo ciężko, nie jestem zbyt dobra w pisaniu przemów. Jak na razie dzieje się dosyć mało, ale przecież nie mogę w 1 rozdziale wstawić Hogwartckiej masakry piłą łańcuchową :D Drugi rozdział pojawi się być może jutro, a być może za kilka dni. Wszystko zależy od mojej wybrednej weny xd
Jeszcze raz bardzo dziękuję za komentarze <3
Pozdrawiam,
S.J.

                                  CZYTAM / DOCENIAM = KOMENTUJĘ

środa, 20 sierpnia 2014

Prolog

Hermiona Jean Granger już drugi raz zajęła swoje honorowe miejsce w pierwszym przedziale, mimo że była to dopiero jej szósta podróż do Hogwartu. Jako Prefekt Naczelna posiadała przywilej posiadania własnego przedziału, do spółki z drugim uprzywilejowanym uczniem. W tym roku jeszcze nie została poinformowana kto taki będzie z nią jechał. Rok temu był to Ernie McMillan z którym dość spokojnie i miło spędziła te kilka godzin podróży. W duchu Hermiona liczyła że będzie to Harry lub ktoś inny kogo dobrze znała... Nie powinna mieć problemu żeby się dogadać z jakimś puchonem czy krukonką, nawet niektórzy ślizgoni zdawali się ją tolerować. To właśnie lubiła. Dobre kontakty z niemal całą szkołą.
Właśnie, niemal.
Wciąż pozostawały jednak pewne indywidua, które na swój dupkowaty sposób wyprowadzały ją z równowagi równie skutecznie co opóźnienia w mugolskim metrze. Nagle drzwi od przedziału drgnęły, a do środka wszedł..
- To chyba jakieś żarty - prychnął zdegustowany Malfoy, lustrując dziewczynę wzrokiem. - Ten stary kretyn chyba zupełnie zwariował jeśli liczy że spędzę z taką szlamą jak ty choćby 10 sekund w jednym pomieszczeniu.
- Spokojnie Malfoy, nie mam zamiaru przebywać w twoim towarzystwie. Otworzyć ci okno, czy sam wyjdziesz?
 - Uważaj co mówisz, szlamo. - warknął oburzony i postawił na fotelu swój elegancki bagaż podręczny. Tak, dokładnie, przenośny barek na kółkach.
- Gdy tu wrócę, ma cię tu nie być - rzuciła chłodno dziewczyna i wymaszerowała z przedziału, kierując się w stronę miejsca gdzie zwykle siedzieli jej przyjaciele.
- Ginny, mogłabym tu posiedzieć przez chwilę? - Hermiona wsunęła głowę do przedziału rudowłosej.
- Jasne. - jej przyjaciółka natychmiast przesunęła bagaż Rona tak, aby Granger mogła swobodnie usiąść naprzeciwko niej.
- Gdzie reszta? - zapytała brązowowłosa dziewczyna, rozglądając się po przedziale.
- Harry i Ron poszli szukać wózka ze słodyczami, a Luna błąka się gdzieś po pociągu.
- Czyli Fred i George serio rzucają szkołę?
- Nie przypominaj mi tego... Matka o mało nie wysadziła Nory w powietrze gdy się dowiedziała. - jęknęła załamana Ginny.
- Wcale się jej nie dziwię. Czekaj, nie uwierzysz z kim dzielę przedział. - Hermiona nagle przypomniała sobie jaki był cel wizyty u przyjaciółki. Gdy ta rzuciła jej jedynie zaciekawione spojrzenie, Granger uśmiechnęła się złośliwie.
- Z najgorętszym, absolutnie boskim i cudownym, tlenionym palantem wszech czasów - powiedziała niezadowolona. Ginny popatrzyła na nią z niedowierzaniem, jakby licząc że Hermiona za chwilę zawoła " Ha! Mam cię! Ale miałaś minę", ale gdy to nie nastąpiło, zaczęła się histerycznie śmiać.
- A co cię tak bawi? - zapytała zszokowana Granger.
- Masz dosłownie przerąbane! - Ginny starała się za wszelką cenę uspokoić.
- Wiem że Malfoy w przedziale to czyste zło, ale na Merlina, byle dotrzeć do Hogwartu.
- Czekaj... to ty nic nie wiesz? - Ginny nagle spoważniała. Teraz Hermiona naprawdę zaczęła się jej bać. - Czego nie wiem? - zapytała nieco zdezorientowana.
- Masz. Harry wczoraj dostał to od McGonagall - Ginny wygrzebała z torby kawałek pergaminu i podała go koleżance.

Szanowny Panie Potter!

W związku ze zmianami ustalonymi przez dyrektora, tegoroczny turniej Quiddticha zostanie opóźniony do listopada. Do tego czasu, Pan, jako kapitan drużyny naszego domu ma obowiązek przeprowadzić między-domową rekrutację na poszczególne stanowiska drużyny. Proszę nie zapominać, że w duchu idei sportu musi pan pozostać bezstronny, a skład drużyny musi zawierać minimalnie po jednym członku z każdego domu, inaczej drużyna zostanie zdyskwalifikowana. Mam nadzieję iż poinformuje pan drużynę o nadchodzących zmianach jak najszybciej.
 Pozdrawiam,
M. McGonagall

 - O co w tym wszystkim chodzi? - szepnęłam przerażona - Jakie zmiany?
 - Na razie nikt z nas nic nie wie. Liczyłam że może ty nas oświecisz, w końcu jesteś Prefektem Naczelnym...
 - Wiem tyle co ty. Czyli nic.
                                                                   
                                                                      ~*~

 Odrobinę zmieniłam prolog, wydaje mi się że teraz jest lepiej. Zapewne nadal będzie błędów jak mrówek, ale co tam.. Mam nadzieję że nic już tak nie razi :) Póki co blog jest " w remoncie ". Przygotowuję zakładki, strony itp.. Do jutra powinnam skończyć, a pewnie jeszcze dziś w nocy napiszę 1 rozdział, o ile oczywiście ktoś będzie czytał ;) Jeżeli komuś się podoba, proszę żeby zostawił komentarz, nawet w postaci emotikony czy kropki :D Wtedy będę wiedziała czy ktokolwiek w ogóle będzie to czytał. W duchu cudownej idei blogosfery...
                                     
                                             CZYTAM / DOCENIAM = KOMENTUJĘ

Pozdrawiam^^
 S.J.